Kiedy byłem dzieckiem, uwielbiałem leżeć na dywanie i gapić się w sufit. Czasami wystarczyło zamknąć oczy, by wyobrazić sobie, że podłoga nagle znika, a mój dywan – ten zwykły, wełniany, trochę już zmechacony – zaczyna unosić się nad ziemią. Nie był zbyt szybki, nie skręcał z gracją, ale dawał jedno: poczucie wolności. Bo przecież każdy…